Przychodząc pierwszego dnia do SCK (Studenckiego Centrum Kultury) nastawiona na sporą dawkę wykładów, mimo wszystko, chyba nie byłam do końca świadoma tego co mnie czekało. Otaczali mnie ludzie, których serca silnie biły po prawej stronie. Sama nie potrafię jednoznacznie określić swoich poglądów, nie postrzegam siebie ani jako dziewczyny z typowo lewicowymi ani z czysto prawicowymi "upodobaniami", ale w tamtym momencie to i tak nie miało znaczenia; gdyż po pierwszej prelekcji szybko się odnalazłam i zrozumiałam najistotniejszą rzecz. Pomimo tego, że różniły nas nasze poglądy, to łączyła nas ogromna chęć zmian i wiara we wspólną pracę.
Drugiego dnia, szczególnie wyczekiwałam wykładu prof. Lee Edwards'a, który przyleciał do nas specjalnie aż z Chicago po to, by wypowiedzieć się na temat stosunków między USA a Rosją. Całe półtorej godziny robiłam rzetelne notatki, a pod koniec prelekcji można było zadawać pytania. Dopowiem jeszcze, że pan profesor, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Pomimo swojego wieku jako jedyny z kilkunastu wykładowców stał przy mównicy, nie siedział. Był przy nas i całkowicie dla nas. Wracając do zadawania pytań... zaczęłam więc zapisywać w notatniku te, które przychodziły mi na myśl, a poznana wcześniej maturzystka przyglądała się im bacznie. Nie miałam odwagi odezwać się na forum, może ze względu na ilość osób na sali albo na fakt, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam.
Sama nie wiem, ale Marysia (wspomniana maturzystka) przyglądała się uważnie moim bazgrołom i jakby widząc we mnie moje obawy, powiedziała: Lepiej zabierz głos, bo taka okazja może się już nigdy więcej nie powtórzyć. Przypomniałam sobie wtedy po co tak naprawdę tu przyszłam - zdobywać doświadczenia i się rozwijać. Zgłosiłam się. Paweł Kurtyka, Polak prowadzący to przedsięwzięcie, zbliżał się do mojego rzędu z mikrofonem. Wstałam i wyciągnęłam rękę, po czym okazało się, że to chłopak siedzący obok mnie chciał się wypowiedzieć. Lekko się speszyłam, roześmiałam i oddałam mu głos. Do niego należało ostatnie pytanie, lekko roczarowana usiadłam, ale ku mojemu zaskoczeniu pan profesor odpowiedział:
- I think, that this man is a gentleman and will give a voice to this young lady.
Nie do końca pamiętam co odpowiedział tamten student, ale wiem że na pewno rozluźniła się atmosfera, w pomieszczeniu rozległ się chóralny, pozytywny śmiech. W rękach trzymałam już mikrofon. Zapytałam o to, co biło mi się po głowie od co najmniej kilku tygodni, na co nie mogłam znaleźć odpowiedzi w żadnej deklaracji ani w ustawie; wiadomości z telewizji, nauczyciele nie potrafili rozwiać moich wątpliwości. Profesor kontynuował:
- So, right now I'm really curious what this young lady is going to ask me about. - Wykładowca był niesamowicie ciepłym i pogodnym człowiekiem. Dodawał mi ogromnej otuchy. Nie mogłam się już wycofać. Pozwoliłam słowom zabrzmieć, same wypływały z moich ust.
- Hello dear proffesor... I really wanted to know what is your point of view. What should we as a society secure, what should we fight for, what is more important - our nations safety or the equality of human rights and helping other people - refugees? Thank you.
Pamiętam jedynie ciszę na sali. Profesor nie odpowiadał jednoznacznie, bezapelacyjnie był bardziej doświadczony ode mnie i bogatszy o pewną wiedzę, ale sądzę, że miał w głowie ten sam problem co ja, a jego mętlik miał podobne rozmiary do mojego. Gdy usiadłam z powrotem na krzesło, zauważyłam, że całe ręce mi się trzęsły i były okropnie zimne.
Po zakończeniu wykładu, gdy wszyscy zbieraliśmy się do wspólnego zdjęcia, pan profesor podszedł do mnie, uścisnął rękę i powiedział: "tough question young lady, tough question". Byłam pod wpływem tak wielkich emocji, że jedyne co potrafiłam z siebie wykrztusić to "thank you, thank you so much" i się uśmiechnąć. Dopiero w domu zaczęłam analizować wydarzenia minionego dnia.
W tym wszystkim było coś naprawdę niezwykłego, nie chodzi mi o poważnych ludzi w garniturach, o mądre pytania jakie zadawali, ale o tą cudowną świadomość. Nie piszę tego pod żadnym pozorem, żeby się chwalić, ale żeby być może kogoś innego popchnąć do przodu, tak jak mnie popchnęła Marysia. Wtedy poczułam, zadając to pytanie i ściskając rękę profesora, że naprawdę mogę coś zmienić, mogę coś zdziałać. Może będzie to początek czegoś większego? Nie mam pojęcia, ale wiem, że jeżeli tylko będę chciała i na ile będę chciała, na tyle będę mogła działać i zmieniać. Na tyle będę mogła chronić ludzi i walczyć o ich prawa. Nie urodziliśmy się po to by umrzeć, ale po to by przejść przez drogę pełną zmian albo wykreować takową drogę i usatysfakcjonowani zasnąć.

Prof. Lee Edwards
Przepraszam, jeżeli popełniłam jakieś błędy przy wypowiedziach po angielsku, chciałam jak najwiarygodniej oddać atmosferę tamtej chwili. // Zrobiłam też jakiś czas temu film z klasowej wycieczki do Berlina, jeżeli ktoś nie widział to zachęcam do oglądania! klik :) // To mój pierwszy post tego typu, dlatego byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił komentarz ze swoją opinią.
Myślałaś nad tym żeby pisać posty w języku angielskim? To byłby spory krok naprzód:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie to byłby krok naprzód, ale nie wiem czy wtedy te cudowne osoby, które czytają mojego bloga w miare regularnie w ogóle by na niego zaglądały. :/
UsuńCzytam i czytam wpisy na Twoim blogu i zaczynam uświadamiać sobie jaką miałam przyjemność, że Cię znałam. Dziękuję za niezwykłe źródło inspiracji i życzę Ci, żebyś zawsze potrafiła pozostać sobą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki takim właśnie komentarzom pozostanie sobą jest o wiele łatwiejsze, mam wtedy świadomość że cenię sobie właściwe wartości. Dziękuję z całego serca za ciepłe słowa! Ściskam:)
Usuń